Gotowanie pod ostrzałem

Jak przystało na Szkota, Gordon Ramsay jest twardy z charakteru, ambitny i jak sobie coś wymyśli, to nic i nikt nie jest w stanie stanąć mu na przeszkodzie. Bluźni jak szewc, kibicuje Glasgow Rangers i toczy prywatną wojnę przeciw kulinarnej hegemonii Francuzów. I choć nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, to i tak wszyscy doskonale wiedzą, jakie ono będzie...

Niekwestionowanym liderem prywatnego słownika Ramsaya jest słowo "pieprzyć" (fuck) i wszelkie jego odmiany. Popieprzone (fucked) było jego dzieciństwo - rodzina się nieustannie przeprowadzała. Ojciec Gordona, w przerwach między piciem i kolejnymi romansami, kilka razy rozpoczynał życie "od nowa" (m.in. zarządzał pływalnią, był spawaczem, sprzedawcą w sklepie). Czynsz płacili głównie dzięki pensji matki, która była pielęgniarką.

Pieprzony pech (fucking luck) sprawił, że kontuzja przerwała jego karierę piłkarską. Zanim dopadł go jednak pieprzony pech, zdarzył się w jego życiu pieprzony cud (fucking miracle) - Gordon dostał się do młodzieżowego składu swojej ulubionej drużyny Rangers. Swego czasu twierdził nawet, że zagrał dwa nieligowe mecze, ale nikt poza Gordonem nie może tego potwierdzić (a ostatnio nawet on już o tym nie wspomina).

Pieprzonym przypadkiem (fucking accident) była jego decyzja, by zapisać się na kurs zarządzania w hotelarstwie, gdy w wieku 19 lat musiał na dobre zrezygnować z kariery piłkarskiej.

Prowadząc dalej analizę jego słownictwa, należałoby wspomnieć także słowo "gówno" (shit). Jak gówno traktował go Marco Pierre White, gdy Gordon, mając niewiele ponad 20 lat, rzucił pracę szefa kuchni w Wickham Arms i zdecydował się na dalszą naukę pod okiem mistrza. U White'a Gordon nauczył się nie tylko, jak przyrządzać najlepsze pieczyste, ale także gotować pod nieustannym ostrzałem. Wytrzymał ponad dwa lata obelg, krzyków i awantur.

Potem podjął pracę w restauracji La Gavroche u kolejnego legendarnego kucharza Alberta Roux i wyjechał do Paryża, by gotować pod okiem największych sław tego zawodu: Joëla Robuchona i Guy'a Savoya. "They kick the shit out of me" - podsumował ten okres (przetłumaczmy to bardziej literacko: "było ciężko").

A i niczyim zasranym interesem nie był jego romans z żoną właściciela Wickham Arms, po którym stracił pracę i rozpoczął trening u najlepszych i najbardziej temperamentnych kucharzy na świecie. Być może, gdyby romansował dyskretniej, Gordon Ramsay byłby dzisiaj miły jak Jamie Oliver...

Gordon kocha świnie

Jeżeli liczysz na grzeczne gotowanie na ekranie i nieśmiałe uwagi, jak gotować jajka, by nie pękały, to nie licz na Gordona. Ramsay to niekwestionowany król telewizyjnych programów kulinarnych z dreszczykiem.

W znanym też w Polsce reality show "Hell's Kitchen" (odcinki "Piekielnej kuchnii Gordona Ramseya" emitował kanał TVN Style) nadzorował dwie walczące ze sobą w kuchni drużyny, wyzywając uczestników od blondynek, idiotów, osłów, bękartów, a ich kulinarne dzieła porównywał do komarzych szczyn.

W "The F Word" ("Ku jak kucharz" - może tytuł nie tak fajny, jak oryginalny, ale też budzi skojarzenia...) - oprócz bluźnienia, jak obiecuje tytuł - Ramsay hodował zwierzęta, które zabijał pod koniec każdej serii. Podczas pierwszej w ogródku dokarmiał indyki, które nazwał Ainsley, Antony, Jamie, Delia i Nigella po znanych koleżankach i kolegach z branży. W drugiej tuczył dwie świnie Trinny i Susannah (o ile kucharze od indyków nie komentowali wybryku, to stylistki uznały, że to prześmieszne).

Sztandarowym jego programem jest "Ramsay's Kitchen Nightmares" ("Kuchenne koszmary", do oglądania na kanale BBC Lifestyle), w którym Gordon robi porządek w najgorszych restauracjach Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.

Ramsay zna niecenzuralne słowo chyba na każdą literę alfabetu. Nie może być jednak inaczej, bo już od dawna wie, że grzecznych dobrych kucharzy jest wielu i nie za ładną twarz i piękne maniery funty wpadają do jego skarbonki. Jego poprzedni szef Michel Roux jest zdania, że Gordon zachowuje się skandalicznie. "To dobry kucharz, ale zdecydowanie trenowaliśmy lepszych. Gdy słyszę jak 10 tys. osób płaci, by zobaczyć go w akcji, to myślę, że ten świat zwariował".

Ale mało kto stoi w kolejce na jego pokazy, by zobaczyć, jak gotuje spaghetti - tłumy chcą pyskatego Gordona. Tego, który mówi, że gotów jest zapłacić milion funtów temu, kto prześpi się z Susan Boyle. Tego, który w Indiach naśmiewa się z wegetarian i aśramów (może dlatego, że w lokalnym konkursie gotowania jego curry z kurczaka zajęło drugie miejsce, a Gordon nie lubi przegrywać i garnek do gotowania na parze nie jest w stanie go pocieszyć - co można zobaczyć w "Gordon's Great Escape"), a w Australii porównuje lokalną dziennikarkę telewizyjną do grubej świni, co wywołało nawet reakcję australijskiego premiera.

Prawie na dnie

Gordon swojej sławy nie zawdzięcza jedynie pyskówkom. To genialny kucharz - trzeci na świecie w ilości zdobytych gwiazdek Michelin, najbardziej prestiżowego przewodnika kulinarnego. Ma ich 12 i wyprzedzają go jedynie jego mistrz Joël Robuchon i Alain Ducasse.

Swoją pierwszą restaurację otworzył w 1998 roku, mając 31 lat. Pięć lat później miał ich już cztery, w 2010 - ponad 20. Ostatni rok był pierwszym, gdy Gordon występował w mediach częściej jako biznesmen niż kucharz. Temat ciekawszy, bo biznesmenem okazał się słabym.

Przeinwestował - w trzy lata otworzył restauracje w Wersalu, Nowym Jorku, Los Angeles, Kapsztadzie, Pradze, na Sardynii i Florydzie. W 2008 r. jego sześć nowych restauracji zakończyło rok z ponad 4 mln funtów na minusie. W konsekwencji firma Ramsaya nie była w stanie spłacić pożyczki bankowej (nie wspominając o ponad 7 mln podatku). Gdy firma doradcza zaproponowała mu ogłoszenie bankructwa, zareagował jak zwykle - podrzucając blond grzywką, zaserwował taką wiązankę, że panowie w garniturach nie mieli wątpliwości, że właśnie powiedział im "nie". Ze stanowiska zarządzającego zwolnił jednak swojego teścia, rozpoczynając tym samym - ku uciesze milionów - wielomiesięczną kampanię publicznego prania brudów rodziny Ramsayów.

Wydawało się, że po stronie Ramsaya stoi tylko Tana, jego żona od 12 lat i matka jego czwórki dzieci. Wszyscy inni z radością dokładali mu mniej lub bardziej. Nie było to trudne, bo Gordon aniołkiem nie jest i nigdy nie był. Media ujawniały, że znęca się nad pracownikami - dowodem miało być odejście Marcusa Wareinga, głównego kucharza i współautora sukcesu Petrusa, jednej z flagowych londyńskich restauracji Gordona. Marcus odszedł po 15 latach współpracy, nie zostawiając suchej nitki na swoim byłym szefie.

Ramsayowi wypomniano romans - w 2008 roku Sarah Symonds, zawodowa kochanka (autorka przewodnika o tym, jak romansować), przyznała się do siedmioletniego związku z Gordonem, co - jak się okazało chwilę potem - było wyssane z palca. Gdy te ciosy Ramsay znosił z godnością, sięgnięto po najcięższą broń. Tabloidy doniosły, że w swoich restauracjach odgrzewa mrożonki i sprzedaje je z 585-procentową marżą. By ratować reputację, natychmiast wydano oświadczenie, że to potrawy nieco wcześniej przygotowane w innych restauracjach Ramsaya, które mają po prostu większe kuchnie i więcej kucharzy.

Czeka dłużej niż inni

Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że Gordon załamał się publicznym laniem czy nawet pechem w interesach. Pytany, jakie wnioski wyciągnął z ostatnich doświadczeń, powiedział: "Jeżeli ktoś liczy, że powiem, że żałuję, to się myli. To prawda, że moje brytyjskie restauracje musiały zarabiać na francuskie i amerykańskie, ale utarliśmy im nosa i pokazaliśmy, że nie tylko Francuzi potrafią gotować".

Zapewnia jednak, że trochę przyhamował: "Byłem pieprzonym psycholem! Potrafiłem zrobić awanturę stulecia za pognieciony szczypiorek".

Co z przekleństwami? Ktoś kiedyś policzył, że średnio na jeden odcinek "Piekielnej kuchni" przypada ok. 150 słów zaczynających się na "f". "Jak się o tym dowiedziałem, to nie byłem dumny. Po czterdziestce można mieć już dość reputacji pyskatego tyrana. Ale niech nikt ode mnie nie oczekuje, że założę moherowy beret i zacznę odwiedzać kluby gospodyń i pomagać starszym paniom piec lepsze szarlotki".

Jean-Philippe Susilovic, dyrektor Petrusa, także zauważa zmianę u szefa: "Teraz nas słucha. Czujemy, że jesteśmy częścią projektu". Czy słucha od początku do końca? "Nie, ale zawsze coś usłyszy".

W końcu Gordon postanowił odpocząć (to efekt dwóch pobytów w szpitalu w ostatnim czasie) i relaksuje się... uprawiając kick-boxing ("Te razy, które spadają na mnie na macie, to nic w porównaniu z ostatnimi 18 miesiącami mojego życia"). Gdy nie dostaje lub nie zadaje razów, jada u konkurencji. Czasem nawet trzy razy dziennie ("Skąd masz wiedzieć, jak zabiegać o klientów, skoro cały dzień oglądasz jedynie nerkówkę?").

Gdy rezerwuje stolik, nigdy nie podaje swojego imienia i nazwiska - "Nie chcę stresować kucharzy. I tak zawsze czekam na potrawę kwadrans dłużej niż inni, bo nie ma kucharza na świecie, który nie chciałby mi zaimponować".

Oczywiście może także chodzić o to, że nie ma nikogo, kto chciałby narazić się na jego złość...

"Kuchenne koszmary" na kanale BBC Lifestyle: od 24 stycznia emitowane są odcinki 3. amerykańskiej wersji programu; od 10 lutego będzie można oglądać odcinki 5. serii brytyjskiej

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.