Przed rozdaniem Oscarów

Kieliszek trzeba przez moment potrzymać za nóżkę. Pozwolić, żeby pozostali wychłeptali zawartość. Potem podnieść wreszcie, ale podnieść do ucha.

Wyciszyć się wewnętrznie i przez szum wysłuchać wina, wsłuchać się, jak szampan przemawia: czy się burzy porywiście, czy bąbelkuje jak piana w wannie (w obu przypadkach lepiej zrezygnować z picia). Jeśli wreszcie szemrze jakby z daleka, delikatnie, pianissimo, jeśli tak jest, to czeka nas przygoda.

Ech, szampan. Trudna to zabawa, zawsze droga. Dlatego właśnie używany był często (właśnie używany, jak narzędzie) do pokazywania władzy i siły. Bo to wino w produkcji trudne, wino do fetowania, niby lekkie, więc sprzyjające zabawie, ale z perwersyjną nutą, bo zbytkowne. No i ten gaz w szampanie zawarty: nie ma rady, musi pójść cała butelka od razu. Od strony organizacyjno-finansowej szampan to nie przelewki. Są inne metody spełniania radości - można pić inne wina musujące, można nawet pić inne alkohole; ale cóż, szampan, to jak diamenty trochę. Nic poza szampanem takiego światła wewnętrznego, nic takiego gwiezdnego warkocza nie rozsnuje. Ruscy szampanem się zalewają, kiedy tylko mają pieniądze, za szampanem przepadają Anglicy, przepadają za nim wszędzie, gdzie brzęczy mamona. I tam, gdzie się rozwija czerwone dywany, a po tych dywanach stąpają naznaczeni przez bogów: wiecznie młodzi, piękni wiecznie i bogaci.

W ten sposób dochodzimy właśnie, po czerwonym dywanie, na ceremonię wręczenia Oscarów. Po drodze szybka nauka, żeby nie stracić twarzy w towarzystwie. Szampan, vin de Champagne, to musujące wino produkowane w Szampanii - i tylko tam. Hiszpańska cava, włoskie prosecco, sekt z Niemiec, ani nawet sowietskoje igristoje szampanem nie jest. To wina musujące, nawet jeśli niektóre z nich (powtarzam: niektóre) bywają znakomite. Szampana produkuje się tylko w Szampanii, raz jest fermentowany w kadziach, drugi - w butelkach; te butelki podczas procesu produkcji są powoli obracane, aż w końcu stoją niemal pionowo, korkiem w dół. Wtedy korki wraz z osadem są usuwane, wino ewentualnie jest dopełniane i korkowane na nowo. Szampana produkuje się z czerwonych odmian pinot noir i pinot meunier oraz z białej chardonnay. Tyle podstawowej wiedzy, i szybciutko kończymy, bo nam się zaraz ceremonia zacznie. Myślę, że tyle nauki wystarczy, żeby pić pod Oscary.

No, że szampana, to wiadomo. Ale którego? Bo wybór łatwy nie jest, domów starych jak świat, znakomitych, jest od groma. Krug, Mumm, Pol Roger, Moët & Chandon, Piper-Heidseck, Roederer, Taittinger, Veuve Clicquot? Może by tak zacząć od szampana bardzo w ostatnich latach modnego - takiego Kruga powiedzmy? Na to trzeba w naszym kraju wydać jakieś dziewięć stówek za podstawową butelkę La Grande Cuvée. Niemało. Może Mumm? Może Veuve Cliquot, do której mam osobistą słabość? Ale w dzień rozdania Oscarów wybór jest właściwie tylko jeden - dwa lata temu znany szampański dom Moët & Chandon zapłacił, jak szepczą po antyszambrach, fortunę, i wykosił wszystkie inne szemrzące bąbelkami butelki. Moët & Chandon powstał, bagatelka, w 1743 roku, teraz jest częścią holdingu LVHM - Louis Vuitton i mnóstwo innych luksusowych marek. Więc jeśli Oscary, przyjaciele moi, to tylko Moët & Chandon; oni tam w Kodak Theatre będą może nawet mieli dostęp do flagowego produktu firmy, szampana Dom Pérignon, muślinowego szampana, który spędza co najmniej tuzin lat w piwnicy. My możemy napić się tańszych butelek znacznie tańszych, ale też niezgorszych - Moët & Chandon Brut Impérial na przykład, w wersji białej, po dwuipółrocznym pobycie w piwnicy, za jakieś dwieście złotych, albo w wersji różowej, za stówkę więcej. (Jeśli zaś z nieznanych przyczyn gardzicie firmą Moët & Chandon, albo nie znajdziecie w sklepie, to zawsze pozostają inni, Krug, Veuve Clicquot albo Mercier, z tego samego holdingu).

Radziłbym stanowczo nie przesadzać z jakością wina, to przecież tylko wieczór przed telewizorem. Na oscarowej stronie można znaleźć przepisy na drinki - jeden składnik się powtarza: "butelka Moët & Chandon". Ja tam nie widzę powodu, żeby mieszać wino z sokiem, z wódką, czy czymkolwiek. Szampan to szampan. Oni tam po imprezie pójdą rozpić wagon Moët & Chandona, i my tu przed telewizorem rozpijemy buteleczkę; pięknie się nam tu porobiło, piękne nam nastały czasy. Zapobiegliwi Amerykanie podali nawet na oscarowej stronie przepisy, żeby się naród nie poupijał i miał jeszcze więcej luksusu. Piszą jak sobie zrobić jajka z kawiorem, albo satay z kurczaka - no, zaczyna mi się cała ta amerykańska impreza podobać. Kawior i szampan, nawet Oscary można sobie darować. Dzięki ci, Ameryko, za szampana.

Więcej o:
Copyright © Agora SA