Moskwa kota Behamota

Siedząc na ławce nad stawem na Patriarszych Prudach, po raz kolejny przeglądam "Mistrza i Małgorzatę". Wprawdzie Bułhakow już w pierwszym rozdziale przestrzega, by w Moskwie nigdy nie rozmawiać z nieznajomymi, ja jednak mam cichą nadzieję, że dosiądzie się do mnie tajemniczy cudzoziemiec o szatańskim wyglądzie.

W lipcu ubiegłego roku, w trakcie pracy nad książką o "Mistrzu i Małgorzacie", pojechałam do Moskwy. Skorzystałam z zaproszenia Fundacji Bułhakowa, którą kieruje niezwykła i barwna postać, profesor Marietta Omarowna Czudakowa, wraz z innymi pracownikami Fundacji walcząca o przetrwanie słynnego przeklętego mieszkania na Sadowej 302 bis (naprawdę Wielka Sadowa 10), gdzie Bułhakow zakwaterował Wolanda ze świtą. Dziś znajduje się tam siedziba Fundacji.

Kilka dni przeznaczyłam na wędrówkę po miejscach opisanych w arcypowieści Michaiła Bułhakowa. Namawiam do pielgrzymki śladami Wolanda, kota Behemota, Mistrza i Małgorzaty, oczywiście z tekstem powieści pod pachą... Szukając tych magicznych miejsc, sprawdźmy, czy można jeszcze w Moskwie zjeść wspaniałe marynowane borowiki pod lodowatą wódkę, którą tak chętnie raczył się szatan i jego świta, i uniknąć spróbowania słynnego "jesiotra drugiej świeżości" czy pozieleniałej bryndzy, wyszydzonych przez Wolanda.

Tam, gdzie objawił się szatan

Patriarsze Prudy - tu wszystko się zaczęło... Spokojne i ciche miejsce w samym środku miasta wygląda trochę nierealnie. Okolony drzewami i stylowymi latarniami nieduży staw, w dość czystej wodzie przeglądają się lipy - te same, pod którymi objawił się szatan. Na końcu alejki stoi jak niegdyś budka z piwem, do której udali się Berlioz i Iwan Bezdomny.

Kiedy pisarze znaleźli się w cieniu lip, które zaczynały się już zazieleniać, natychmiast ostro ruszyli ku jaskrawo pomalowanej budce z napisem "Piwo i napoje chłodzące". (...)

- Butelkę narzanu - poprosił Berlioz.

- Narzanu nie ma - odpowiedziała kobieta z budki i z niejasnych powodów obraziła się.

I dziś na pytanie o narzan słyszę odpowiedź przeczącą. A swoją drogą narzan jest jedną z najlepszych wód mineralnych, jakie piłam: lekko szczypie w gardle, trochę słonawa, zimna i krystalicznie czysta niczym kaukaskie źródła, skąd jest czerpana. Obok jest uliczka Mała Bronna i ulica Jermołajewska, z której w powieści Bułhakowa nadjechał tramwaj, by przejechać niedowiarka Berlioza: I tramwaj natychmiast nadleciał, skręcając w nową trasę z Jermołajewskiej na Bronną. W rzeczywistości tramwaje nigdy tędy nie jeździły, ale cóż, w powieści wszystko jest możliwe...

Lot nagiej Małgorzaty

Na Małej Bronnej 28 można zjeść lunch w modnej i drogiej, jak na moskiewskie realia, knajpce "Café Margarita", do której prowadzą fantazyjnie pomalowane drzwi, a w środku, wśród regałów z tomikami poezji, wisi tryptyk przedstawiający lot nagiej Małgorzaty. Zamawiam sałatkę owocową z kleksem śmietany, a moja tłumaczka sałatkę moskiewską. Moja, podana w kamionkowej miseczce, bardzo mi smakowała, zapewne sprawił to dodatek śmietany, która w Moskwie ma wyjątkowy, słodko-winny smak i niezwykłą gęstość.

Zaułek dalej znajduje się bar "Kot Biegiemot" (Spiridoniewskij Pierieułok 10a), niestety, ku mojej rozpaczy, w generalnym remoncie. Ruszam więc w stronę słynnego Domu Gribojedowa, gdzie w powieści mieścił się Massolit, a dziś znajduje się Instytut Literacki imienia Gorkiego. Tu smakołyki pochłaniała "elita" - wybrańcy obdarzeni talentem poetyckim i... mający dobre układy z władzą: Eh, ho-ho! Stare dzieje! Pamiętają znakomitego Gribojedowa co starsi mieszkańcy Moskwy! Co tam sandacz au naturel z wody?! Sandacz to jeszcze nic (...)! A sterlet, sterlet w srebrzystym naczynku, filet sterleta z szyjkami rakowymi i ze świeżym kawiorem? A jajka de cocotte w pieczarkowym sosie w kokilce? A może mielibyście coś przeciwko filecikom z drozdów? Z truflami? Albo przeciwko przepiórce po genueńsku?

W Instytucie Literackim nie ma i nigdy nie było restauracji, tak barwnie opisanej przez Bułhakowa, ale zachował się placyk, gdzie znajdował się przesławny letni ogródek.

Mansurowski Zaułek 4 jest jak dawniej cichutki i słoneczny. Tutaj mieścił się domek Mistrza - drewniany i ubogi, a kilka domów dalej - śliczna willa z gotyckim oknem, przez które wyleciała Małgorzata, ukochana Mistrza, na skutek nieszczęść przemieniona w wiedźmę. Małgorzata zajmowała z mężem całe piętro pięknej willi stojącej w ogrodzie przy jednej z uliczek Arbatu. Uroczy zakątek! Każdy może się o tym sam przekonać, jeśli tylko zechce się udać do owego ogrodu. Niechże się zwróci do mnie, ja mu podam adres, wskażę drogę, willa stoi do dziś. Teraz ma tu swoją siedzibę ambasada Syrii.

Pobliski Arbat rozczarowuje - może za dużo tu budek z pamiątkami? Ale to nad nim leciała naga wiedźma, niewidzialna i wolna!

Niszczycielska rola prymusa

Siadam w ogródku jednej z wielu knajpek i zamawiam sok świeżo wyciśnięty z grejpfrutów. Jest aromatyczny i gęsty, ale jego cena (5 $) przyprawia przeciętnych moskwian o przyspieszone bicie serca. Na rogu Arbatu i dawnego rynku Smoleńskiego stał opisany zjadliwie przez Bułhakowa Torgsin, gdzie wybrańcy losu za obcą walutę kupowali towary i żywność, niedostępne zwykłym obywatelom. (...) przed lustrzanymi drzwiami Torgsinu na rynku Smoleńskim zjawił się wysoki obywatel w kraciastym garniturze w towarzystwie ogromnego czarnego kocura.

To właśnie tu Behemot żarłocznie pochłaniał mandarynki ze skórką i czekolady, nawet ich nie odpakowując: Behemot, pożarłszy trzecią mandarynkę, wsunął łapę w przemyślną konstrukcję wzniesioną z tabliczek czekolady, wyciągnął jedną tabliczkę ze spodu, wskutek czego, oczywiście, wszystko runęło, po czym połknął czekoladę wraz ze złotą cynfolią.

Ten sklep - symbol nierówności społecznej - spalił kot Behemot, posługując się... prymusem. Dziś mieszczą się tu eleganckie delikatesy "Siódmy Kontynent", gdzie wstępują tylko klienci o zasobnym portfelu, by kupić na przykład wspaniały kawior astrachański albo z ikry bieługi. Na miano luksusowego sklepu zasługuje także Jelisijewskij Magazin (ulica Twerskaja 14). Rewelacyjna jest biełużaja (ikra białego jesiotra) w 113-gramowym słoiczku z niebieską zakrętką po 25 $ i nieco tańsza - po 16 $ - asietrowaja, w słoiczku z czerwoną zakrętką. Niebo w gębie! Do tego kieliszeczek zmrożonej wódki, np. Stolicznej, i można się poczuć, jakby się było zaproszonym przez Wolanda na słynny wiosenny bal przy pełni księżyca.

Nieopodal parku Aleksandrowskiego stoi imponujący dom Paszkowa, z tarasu którego Woland obserwował panoramę miasta i dyskutował z Mateuszem Lewitą o świetle i ciemności. Naprzeciwko cieniste i zatłoczone ogrody Aleksandrowskie, gdzie warto przysiąść na ławeczce plecami do kremlowskiego muru, jak to czyniła Małgorzata. Na ulicy Sadowej trzeba koniecznie zajrzeć do ponurego budynku Teatru Satyry - wszak to tu odbył się słynny seans czarnej magii i owej magii całkowite zdemaskowanie.

Obok w letnim ogródku dwie szemrzące fontanny oraz błękitny (zupełnie jak w powieści) szalet. W nim odbyła się sławetna lekcja prawdy, której Warionusze udzielił kot Behemot i Azazello. Pani obsługująca szalet nie kryje zdziwienia, widząc, że fotografuję to miejsce. W pobliżu kolejna modna i droga restauracja serwująca hamburgery, coca-colę i inne podobne "rewelacje".

Okroszka i warenniki

W Moskwie jest mnóstwo rodzinnych, tanich (w sam raz na kieszeń przeciętnego turysty) barów szybkiej obsługi, np. sieć "Russkoje Bistro", które są alternatywą dla panoszących się wszędzie McDonaldów. Wewnątrz jest miło i czysto. Zamiast paskudnych fast foodów w karcie dań widnieje kilkanaście rodzajów pierożków z ciasta kruchego, drożdżowego, warenników (ugotowanych pierogów) z nadzieniem słodkim, słonym lub kwaśnym, ciepłe watruszki z serem (rodzaj drożdżówek), bliny. Gorąca i smakowita soljanka lub orzeźwiająca okroszka, mimo że podawane w plastikowej miseczce, smakują wybornie. Ceny - od 1 do 3 $ za obiad. Zamiast coca-coli najlepszy na świecie kwas miodowy, o ciężkim, pełnym bukiecie i smaku.

Wyroby mleczne w Moskwie są doskonałe oraz w wielkim wyborze, ale głównie dla łasuchów uwielbiających wszelkie słodkości, rzadko bowiem można trafić na czysty jogurt. Na przykład rjażenka - to coś w rodzaju gęstego jogurtu o różowej barwie i niezwykłym smaku. Samo zdrowie! W litrowych kolorowych kartonach można kupić gęste mleczne koktajle w pełnej gamie smaków, a w srebrnym opakowaniu z fioletowymi winogronami - serek w kostkach. Ten serek o kremowej konsystencji, słodki, tłusty i gęsto nadziany ogromnymi rodzynkami na wiele godzin zaspokaja głód. Strach pomyśleć, ile ma kalorii... Doskonałe, choć o specyficznym smaku i zapachu, są małe, suszone, słone rybki, które mogą być wspaniałą zakuską. Na każdym bazarze, placyku, nawet na stacjach metra kobiecinki w chustkach na głowie sprzedają kiszone w domu małosolne ogórki o zupełnie niezwykłym aromacie i smaku. Uwaga - jeśli kupuje się w "normalnym" sklepie spożywczym, budce czy na bazarze, należy mieć własne opakowanie.

Do sieci niedrogich restauracji należą także "Jołki-Pałki" (np. lokal nieopodal Dworca Kijowskiego, przy ul. Bolszaja Drogomiłowskaja 12a), oferujące smakowite szaszłyki, pierogi, kulebiaki oraz obfitość sałatek (po około 5 $). Byłam również gościem ekskluzywnej restauracji "Korćma Taras Bulba", serwującej dania kuchni ukraińskiej (ul. Piatnickaja 14). Przed wejściem bywalców wysiadających z eleganckich samochodów wita chłopaczek ubrany w ludowy strój. Wnętrze stylizowane na wiejską karczmę, stoły nakryte haftowanymi kilimkami, ale jest klimatyzacja, a kelnerzy w ludowych ukraińskich strojach biegle władają językiem angielskim. Zamawiam rewelacyjne warenniki z kapustą, polane słoniną, a potem, powodowana łakomstwem, jakiego nie powstydziłby się kot Behemot, jeszcze pierogi z wiśniami.

Kwatera Wolanda

Mieści się (...) w wielkim, mającym kształt podkowy, pięciopiętrowym domu na ulicy Sadowej 10. Przez podwórko wchodzimy w magiczną przestrzeń. Ściany na klatce schodowej pokrywa graffiti. Wśród malunków rozróżniam portrety bohaterów powieści, fragmenty tekstu oraz zapisy przemyśleń anonimowych, rzadziej podpisanych, miłośników prozy Bułhakowa. W gościnnych podwojach Fundacji (na drzwiach widnieje wyraźnie napisana cyfra 50 - przeklęte mieszkanie, tak jak w powieści: mieszkanie to - numer pięćdziesiąt - od dawna cieszyło się, jeśli nie złą, to w każdym razie wątpliwą sławą) rozkoszuję się atmosferą tego magicznego wnętrza. Szkoda, że zabrakło pieniędzy na meble z epoki. Ściany zdobią wycięte z czarnego papieru sylwetki bohaterów powieści oraz ilustracje młodych artystów do kolejnych wydań "Mistrza i Małgorzaty". Azazello, tak jak w dziele Bułhakowa, ma wetkniętą w butonierkę kurzą kość! Głaszczę framugę drzwi - może właśnie o nią rozpaczliwie drapał Stiopa, gdy doświadczył działania siły nieczystej, która w jednej sekundzie przeniosła go do Jałty?... Może w tym oknie wygrzewał się Behemot, może ten prymus trzymał w łapach? Pewno tutaj stał stolik z zakąskami, które ze smakiem zjadał szatan ze swoją świtą: (...) na malutkim stoliku stoi taca, na której leży pokrojony biały chleb, prasowany kawior w salaterce, marynowane borowiki na talerzyku (...) i wódka w pojemnej karafce.

Jeszcze tylko zdjęcie przy moim ukochanym Behemocie, w miejscu, gdzie delektował się marynowanymi grzybkami, popijając je wódką, i czas już! czas! na Worobiowe Wzgórza, skąd odlecieli mroczni rycerze ciemności: Woland, Behemot, Korowiow i Azazello, niczym czterej jeźdźcy Apokalipsy, uwożąc Małgorzatę i Mistrza do krainy wiecznego spokoju: Burza przeminęła już bez śladu i przerzucona łukiem ponad całą Moskwę trwała na niebie wielobarwna tęcza, piła wodę z rzeki Moskwy. Wysoko na wzgórzu, między dwiema kępami krzaków, widać było trzy ciemne sylwetki. Woland, Korowiow i Behemot siedzieli na czarnych osiodłanych koniach, patrzyli na rozpościerające się za rzeką miasto, całe w rozpryskach słońca, pobłyskującego w tysiącach zwróconych ku zachodowi okien, na piernikowe baszty Dziewiczego Monasteru.

Na platformie widokowej można podziwiać ten sam widok, który po raz ostatni przed odlotem obserwował Woland i jego świta; między innymi opisane w powieści "piernikowe baszty" klasztoru Nowodziewiczego, gdzie na cmentarzu spoczywa Bułhakow z ostatnią, ukochaną żoną Heleną - prototypem Małgorzaty. Dla Mistrza kupiłam czerwone róże, które tak kochał...

I nadszedł czas, by pożegnać to niezwykłe miasto, którego rozległe przestrzenie stają się nagle bliskie sercu każdego czytelnika "Mistrza i Małgorzaty"...

Cytaty pochodzą z książki Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Tłum. Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski, Ossolineum, Wrocław 1990.

Sałatka Margerita

po 1 jabłku, gruszce i brzoskwini, jagody lub maliny, rodzynki namoczone w kieliszku spirytusu, ananas (świeży albo z puszki), 1 łyżka soku z cytryny, odrobina płynnego miodu (np. lipowego), 2 łyżki śmietany 30-procentowej ubitej na sztywno

Jabłko, gruszkę i brzoskwinię pokroić w dużą kostkę, wymieszać z jagodami namoczonymi razem z rodzynkami w alkoholu, skropić sokiem z cytryny i polać miodem. Przybrać dużym kleksem bitej śmietany.

Sałatka moskiewska

35 dag filetów z sandacza, 25 dag ziemniaków ugotowanych w mundurkach, 3 kiszone ogórki, 3 jajka ugotowane na twardo, 3 ząbki czosnku, kilka łyżek majonezu wymieszanego ze śmietaną lub jogurtem naturalnym, 5 ziaren pieprzu, 3 ziarna ziela angielskiego, 1 liść laurowy, sól, biały pieprz

Filety gotować 30 min z dodatkiem ziaren pieprzu, ziela angielskiego i liścia laurowego. Ostudzić, podzielić na małe kawałeczki. Ziemniaki obrać i pokroić w dużą kostkę. Jajka posiekać. Ogórki pokroić w cienkie plasterki. Przygotowane składniki połączyć, wymieszać, posolić, popieprzyć i zalać majonezem wymieszanym ze śmietaną lub jogurtem oraz roztartymi ząbkami czosnku. Sałatkę podawać na liściach sałaty.

Kwas miodowy

30 dag miodu, np. lipowego, 8 dag rodzynek, 1 cytryna pokrojona w plasterki, 1 łyżeczka mąki pszennej, 1 dag drożdży

Miód, rodzynki i plasterki cytryny zalać w dużym kamionkowym naczyniu wrzątkiem. Ostudzić, dodać drożdże wymieszane z mąką i rozprowadzone 2 łyżkami letniej wody. Odstawić na 16 godz. Gdy rodzynki i plasterki cytryny wypłyną na wierzch, wyjąć je, a kwas rozlać do wyparzonych butelek (napełniać do 6/7 objętości!). Zakorkować i przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu.

Okroszka

1 l kwasu chlebowego, po 12 dag wędzonej szynki i pieczeni cielęcej, 3 jajka ugotowane na twardo, po 2 ogórki świeże i małosolne, 1 pęczek rzodkiewek, po 1 pęczku szczypiorku i koperku, 4 łyżeczki ostrej musztardy, 3 łyżki śmietany 22-procentowej, 1 łyżeczka octu winnego, sól, pieprz

Szynkę i pieczeń drobno pokroić. Ogórki pokroić w kostkę, rzodkiewkę w plasterki. Szczypiorek i koperek posiekać. Żółtka utrzeć ze śmietaną i musztardą na gładką masę, rozprowadzić zimnym kwasem chlebowym, włożyć mięso i warzywa, doprawić cukrem, solą, pieprzem oraz octem i wymieszać. Zupę podawać mocno schłodzoną.

Więcej o:
Copyright © Agora SA