Jamie: po prostu gotuj!

Jamie daje nadzieję rodzicom, którzy mają dzieci z ADHD - nie jest w stanie dłużej na niczym się skupić, nie zrobił nigdy matury, a stał się jednym z najpopularniejszych kucharzy świata. I najbogatszych

Jamiego albo się kocha, albo nienawidzi. Uczucia średnio ciepłe są tu tak samo niedopuszczalne jak średnio ciepłe potrawy. Wszystko zaczęło się w 1999 r. od "Nagiego Kucharza", czyli od programu "The Naked Chef", w którym 22-letni Jamie wystąpił po raz pierwszy.

Lekko poobijaną vespą przedzierał się zaułkami londyńskich ulic, by wybierając pomidory, zagadywać sprzedawców z lokalnych targowisk o zdrowie rodziny i kłopoty z kręgosłupem. Potem entuzjastycznie perorując, gotował dla swoich przyjaciół (formuła znana polskim widzom, bo wykorzystana potem w programie "Pascal: Po prostu gotuj!").

Za blond czuprynę i szeroki uśmiech pokochały Jamiego pokolenia kobiet. Mężczyźni tolerowali, bo podawał przepisy, które robią wrażenie (Jamie gotuje najczęściej potrawy, które są różnymi wariacjami na temat włoskiej kuchni), a nie wymagają pięciogodzinnych przygotowań. Słowem: Brytyjczycy natychmiast zachwycili się "Nagim kucharzem" i Jamie nawet nie musiał się rozbierać

Rozbawiony kamerzysta...

Historia Jamiego mogłaby być historią Kopciuszka, gdyby Kopciuszek musiał czekać na swojego księcia przez rok. Jamie został zauważony przez producentów telewizyjnych w 1997 roku w filmie dokumentalnym o The River Café, legendarnej londyńskiej restauracji. Pojawił się w pracy tylko dlatego, że jego kolega zachorował, a podczas kręcenia zagadywał cały czas ekipę filmową, co na taśmie uwiecznił rozbawiony kamerzysta. Następnego dnia po emisji filmu rozdzwonił się telefon z propozycjami dla Jamiego.

Na sławę musiał jeszcze poczekać, bo "Nagiego kucharza" nie chciała kupić żadna stacja telewizyjna i dopiero - niechętnie, po roku - zdecydowało się BBC. Nikt nie chciał uwierzyć, że "hej, do przodu" młodzieniec przekona kogokolwiek do gotowania. Wówczas liczący się na Wyspach kucharze mieli trochę więcej lat i zdecydowanie więcej powagi niż Oliver.

Potem potoczyło się już lawinowo - osiem serii "Nagiego kucharza", autorskie programy, książki kucharskie. Do tej pory napisał ich 14 i wystąpił w 20 programach telewizyjnych, które biją rekordy popularności w ponad 50 krajach i zdobywają liczne nagrody.

Stolika nie dostał nawet Bill Clinton

Jamie jest twarzą brytyjskiej sieci supermarketów Sainsbury's - kontrakt, który przynosi mu 1,2 mln funtów rocznie, został skrytykowany nad wyraz obraźliwie przez wielu, szczególnie koleżanki i kolegów kucharzy. Jamie bronił się, że naprawdę zależy mu, by coś zmienić, i wylicza: zmusił supermarket do wprowadzenia większej ilości ziół do oferty, poprawił jakość sprzedawanego mięsa i zamierza nawet przekonać zarząd do zaproszenia producentów organicznego mięsa do sprzedawania swoich produktów przed sklepami sieci.

Czy to tylko chwyt marketingowy? Raczej nie, bo Jamie nie tylko zarabia na swojej misji, ale i na nią wydaje. I to sporo. W 2002 roku - zastawiając swój dom, o czym nie powiedział żonie - założył fundację Fifteen, która uczy gotowania nastolatki bez wykształcenia i często z kryminalną przeszłością. Fifteen, bo kursantów jest 15. Fundacja prowadzi już cztery restauracje - w Londynie, Kornwalii, Amsterdamie i Melbourne. Mimo kilku złych recenzji - ktoś nazwał londyńską restaurację amatorską i zdecydowanie za drogą - stoliki trzeba zamawiać z kilkutygodniowym wyprzedzeniem i nawet były prezydent USA Bill Clinton został odesłany z kwitkiem z powodu braku miejsc. To podopieczni Jamiego gotowali rok temu dla uczestników londyńskiego szczytu G20 na oficjalnej kolacji na Downing Street.

To nikt inny, tylko Jamie rozpętał na Wyspach największą akcję społeczną ostatnich lat - "Feed me better", czyli "Karm mnie lepiej", której celem jest poprawa posiłków serwowanych przez szkoły. Przed kamerą Jamie próbował przekonać przyzwyczajone do tłustych hamburgerów dzieci, że kanapka z sałatą nie jest taka zła. Po tej akcji Jamie zdobył nowych fanów i cały tłum przeciwników. Rodzice uczniów jednej ze szkół zaprotestowali przeciwko posiłkom z owoców i warzyw i przez szkolne ogrodzenia podawali swoim dzieciom paczki z ociekającymi tłuszczem kiełbaskami i frytkami, krzycząc do kamer, że jedzenie serwowane przez Jamiego jest obrzydliwe i nadaje się dla królików.

Skandalista Jamie Oliver

Gdy już Jamie przyzwyczaił się, że wszystko, czego się dotknie, zamienia się w złoto (jego książki na pniu stają się bestsellerami, o jego kampaniach dyskutuje rząd), przyszedł kryzys. Coraz bardziej okrągła buzia Jamiego pojawiała się na telewizyjnych ekranach częściej niż prezentera pogody i cierpliwość jego fanów została wystawiona na poważną próbę. Gdzieś między kolejnymi pasmami reklam Sainsbury's z Jamiem w roli głównej dziennikarze przygotowali atak na dotychczasowego ulubieńca i nagle kapryśna miłość tabloidów odwróciła się od niego Za mediami poszła i opinia publiczna i świat podzielił się na tych, którzy kochają wygadanego kucharza, i tych, co go nienawidzą.

Jamie krytykę przyjął w zwyczajny dla siebie sposób - nie przerywając pracy. Nagrał kolejne programy - gotował w domu i ogrodzie, pod Włoszech podróżował niebieskim vanem, a w Stanach Zjednoczonych polował na krokodyle.

I skandalizował. Gdy przyznał, że jako kucharz nie zapatruje się w supermarketach, bo to fabryki, a on szuka jakości (dział promocji Sainsbury's gotował się ze złości), i gdy przed kamerami zabił owcę - ku oburzeniu obrońców zwierząt. Akcję poparła jednak PETA, wierząc, że wiele osób może w ten sposób przekonać się do wegetarianizmu.

Samego Jamiego to nie przekonało. Ani to, ani zabijanie kurczaków. W 2008 pokazywał, jak wyglądają kurze fermy od zaplecza - w programie zagazował kurczaki, by pokazać to, co zwykle dzieje się poza wzrokiem konsumentów. Akcja spowodowała kolejne protesty. - Skargi dostaliśmy tylko z Niemiec. Z Niemiec, świat stanął na głowie! - podsumował Jamie ku oburzeniu niemieckiej opinii publicznej.

Świat zbawia od 6.30

W 2010 roku za kampanię na rzecz walki z nadwagą uzyskał nagrodę TED, organizacji pozarządowej wspierającej najlepsze pomysły (wcześniej nagrodę dostał m.in. Bill Clinton). 100 tysięcy dolarów nagrody przeznaczył na kontynuację jednego ze swoich najodważniejszych projektów - Jamie postanowił oduczyć niezdrowego stylu życia mieszkańców Huntington, jednego z kilku amerykańskich miast, które przodują w liczbie osób z nadwagą (mówimy o ścisłej czołówce w kraju, gdzie dwie na trzy osoby są otyłe!)

Program Jamie prawie przypłacił depresją (o ile to możliwe w jego przypadku), bo po raz pierwszy spotkał się z czymś, na co powściągliwi Brytyjczycy sobie nie pozwalają - jawną agresją mieszkańców, którzy nie bardzo chcieli cokolwiek zmieniać w swoim życiu. Serial nie tylko został jednym z najpopularniejszych, ale zdobył nagrodę Emmy, co Jamie skomentował ze znaną sobie szczerością: "Co za osiągnięcie, choć miałem, kurczę, taką nadzieję, bo jakoś niespecjalnie dobrze się bawiłem".

Kiedy on to wszystko robi, wydaje się słusznym pytaniem. Otóż Jamie jest pracoholikiem - śpi po pięć godzin i wstaje codziennie o 6.30. To zwyczaj, który wyniósł z rodzinnego domu. Jamie od piątego roku życia pomagał w pubie The Cricketers w Clavering (gdzie sam też mieszka) prowadzonym przez jego rodziców. Gdy miał osiem lat - jak z przyznaje z dumą - potrafił posługiwać się nożem dłuższym niż jego przedramię.

Nie ukrywa, że nie należał do orłów. Ma dysleksję i jego oficjalna edukacja skończyła się na gimnazjum i choć zdał egzaminy końcowe - jak sam twierdzi - przepuszczono go tylko dlatego, by docenić fakt, że się bardzo starał. I choć myli słowa i używa ich w złym kontekście, to ma więcej zwolenników niż superpoprawna i idealnie wysławiająca się Nigela Lawson.

Miejsca jedynek zaczęły zastępować szóstki, dopiero gdy Jamie poszedł do szkoły gastronomicznej. - Nie jestem więc aż taki do dupy - uznał. Myśl ta nie dawała mu spokoju aż do momentu, kiedy zdecydował się, że gotowanie może pomóc i innym i założył Fifteen.

Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa? Gdy miał 13 lat, ojciec załatwił mu pracę w lepszej restauracji niż rodzinny pub. Miał zajmować się przekąskami i był tak dobry, że po kilku tygodniach zastąpił etatowego 26-letniego kucharza. Ojciec powiedział mu wtedy, że jest z niego dumny.

Jedzenie jak oddychanie

Dwojący się i trojący na telewizyjnym ekranie kucharz przyznaje, że w życiu prywatnym jest nudziarzem. Publicznie mówi, że słabo mu wychodziło z dziewczętami, na pierwsze randki chciał nawet zabierać swoich kolegów, a gdy się nie zgadzali, przygotowywał sobie listę pytań, jakie należy zadać wybrance. Randki jakimś trafem nie miały nigdy ciągu dalszego. Poślubił Juliette Norton, przyjaciółkę, którą znał od lat. Mają czwórkę dzieci - wszystkie urodzone dzięki sztucznemu zapłodnieniu, o czym Juliette napisała w swojej książce.

Jamie o swojej rodzinie mówi jednak rzadko. Nie ukrywa, że pasję ma tylko jedną. - Dla mnie jedzenie jest jak oddychanie. Gdy idę wieczorem spać, nie mogę doczekać się śniadania. Potem wyczekuję lunchu i obiadu. Nie jem, by żyć. Żyję, by jeść.

Co blond Bóg z roku na rok potwierdza, tyjąc na oczach milionów widzów. Otyły czy nie Jamie wciąż pędzi na najwyższym biegu. W listopadzie w Londynie otworzył kolejną restaurację - Barbecoa - ogromną jadłodajnię z otwartym paleniskiem, gdzie potrawy przyrządza się tak jak sto lat temu. A w swoim najnowszym programie telewizyjnym robi to, z czego znany jest najbardziej - gotuje ekspresowo, bo w 30 minut.

Więcej o:
Copyright © Agora SA