Świat poznawany przez kuchnię

Serowarzy, masarze, sadownicy, piekarze, cukiernicy, pszczelarze walczą o unijne certyfikaty, aby zyskać serce i portfele konsumentów. Jest o co, bo aż 15 proc. Europejczyków, planując podróże, chce poznawać nowe miejsca poprzez kuchnię.

Nie jest łatwo znaleźć się wśród producentów certyfikowanej przez Unię Europejską żywności. Pracują na to pokolenia ludzi wtajemniczonych w recepturę i sposób przygotowania specjałów kuchni. Kilka dni temu do elitarnej grupy produktów z europejskim certyfikatem dołączył też nasz kabanos. Starania trwały pięć lat, ponieważ wniosek blokowały Niemcy, twierdząc, że to zbyt popularna przekąska, by opatrywać ją unijnym logo.

Sery cenne jak dzieła z Luwru

Pierwszymi, którzy zaczęli chronić swoje regionalne specjały, byli Francuzi. Dumni z zabytków, sztuki, muzyki i literatury - nie zapomnieli także o kuchni.

Francuzi dawno zrozumieli, że orężem ich kuchni jest tradycja, którą należy pielęgnować i chronić. W kraju tym - jak w żadnym inny na świecie - wyrabia się ponad 400 gatunków sera. Oprócz tego Francja słynie także z paté de foie gras (pasztetu z gęsiej wątróbki) - tradycyjnego specjału z Alzacji i Lotaryngii, boeuf bourgignonne (wołowiny duszonej w winie) czy coq au vin (kurczaka w winie) - potrawy od wieków podawanej w okolicach Dijon.

Francuzi, chcąc chronić swą kulinarną tradycję, jeszcze w latach trzydziestych XX wieku wprowadzili do innych krajów Europy prawną ochronę wina. Potem rewolucja kulinarna objęła także żywność, której jakość związana jest z konkretnym regionem geograficznym, jego przyrodą i tradycją. By zachować wyjątkową jakość, niektóre specjały objęto unijnym parasolem kontroli - właśnie na podobieństwo francuskiego winnego prawodawstwa. Tradycyjne i regionalne produkty są dziś wpisywane przez Komisję Europejską do Rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia, Chronionych Oznaczeń Geograficznych i Rejestru Gwarantowanych Tradycyjnych Specjalności.

Marzenie o domowej kuchni

Nasze wymagania kulinarne ciągle się zmieniają. Dosyć mamy już żywności produkowanej na masową skalę, naszpikowanej dodatkami poprawiającymi wygląd i smak. Coraz częściej wracamy z chęcią do rodzimej kuchni. Kiedy w ubiegłym roku TS OBOP zapytał Polaków, za czym tęsknią, aż 40 proc. odpowiedziało, że za suto zastawionym stołem pełnym tradycyjnych wędlin, przetworów i chleba, "jak u mamy". Za tęsknotą idą też pieniądze, gdyż ponad połowa Polaków deklaruje, że za takie właśnie smakołyki jest w stanie zapłacić nawet o 10 proc. więcej niż za żywność robioną masowo. Tę tendencję dostrzegają producenci. Aby trafić do kulinarnej elity, wracają do starych, sprawdzonych receptur, utrzymując wysoką jakość i oryginalny smak produktów. Mleczarze, serowarzy, masarze, sadownicy, piekarze, cukiernicy, pszczelarze walczą o unijne certyfikaty, aby zyskać serce i portfele konsumentów. A jest, o co walczyć, bo aż 15 proc. Europejczyków planujących swoje podróże chce poznawać i odkrywać nową kulturę również poprzez jej tradycyjną kuchnię. Często pragną spróbować regionalnych specjałów, zanim jeszcze wyruszą w podróż, dlatego wyparują ich na sklepowych półkach. Niestety, na rynku jest też wielu oszustów, którzy nadużywają określenia "tradycyjne". I to właśnie certyfikaty unijne mają ułatwić walkę z nieuczciwymi producentami.

Pierwszy był oscypek Pierwszym polskim produktem regionalnym, który w 2008 roku został wpisany przez Komisję Europejską do Rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia (ChNP), był oscypek. To wędzony ser, który robi się od maja do września z mleka pochodzącego od owiec rasy polska owca górska. Od kiedy producenci z Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz z Nowego Targu zarejestrowali go w unijnym rejestrze, nazwa "oscypek" jest chroniona przed podróbkami i mylącymi nazwami, a za jego wytwarzanie i sprzedaż bez unijnego certyfikatu grozi nawet do pięciu lat więzienia. Dziś prawo do oscypka ma jedynie kilku górali, więc w najbliższych latach nie podbije on raczej Europy niczym np. włoski ser Grana Padano.

W drodze na unijne stoły

Inne polskie produkty oznaczone certyfikatem także dopiero rozpoczynają drogę na europejskie stoły.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych produktów wędliniarskich w Polsce jest kiełbasa lisiecka. Niestety, oprócz Konsorcjum Producentów Kiełbasy Lisieckiej mających unijny certyfikat istnieje co najmniej kilkuset masarzy, którzy podrabiają ten produkt. Już sama nazwa podnosi sprzedaż. Warto więc sprawdzać, czy lisiecka, którą widzimy w sklepie, jest oznaczona certyfikatem, bo tylko taka ma gwarantowaną jakość i smak.

W ubiegłym roku certyfikat Chroniony Oznaczeniem Geograficznym (ChOG) otrzymały jabłka łąckie.

Już w XII wieku trafiały one na stoły możnych w całej Europie. Rozwój łąckiego sadownictwa to zasługa nie tylko ministra rolnictwa, ale także dwóch proboszczów, z których jeden nakazywał narzeczonym przynosić na zapowiedzi zaświadczenie, że posadzili co najmniej dziesięć nowych szczepów owocowych. Drugi zaś kazał sadzić drzewka jako pokutę za grzechy. Do dziś w okolicach Łącka czy Starego Sącza nie ma domu, obok którego nie rósłby sad lub chociaż kilka jabłoni. Sady ciągną się na niewysokich stokach Beskidu Wyspowego i Sądeckiego i owoce dojrzewają w wyjątkowych warunkach. Kotlinę Łącką przecina Dunajec, a odpowiednie nachylenie stoków sprawia, że drzewa przez cały rok mają dogodne temperatury. Nie rdzewieją, jak mówią sadownicy, za to nabierają "górskiej zielonej nutki", czyli wyrazistego smaku i aromatu. We wrześniu w Brukseli minister rolnictwa Marek Sawicki częstował ministrów właśnie jabłkami z Sądecczyzny.

Po zaledwie kilku dniach od wizyty ministra Sawickiego w Brukseli do grona 29 polskich produktów z unijnym certyfikatem dołączyły jabłka grójeckie.

Teraz Polska, jako jedyny kraj w Europie, otrzymała formalną zgodę na opatrywanie kabanosów unijnym certyfikatem Gwarantowana Tradycyjna Specjalność. Kabanosy te będzie mogło robić wielu producentów pod warunkiem przestrzegania receptury. Na razie, jak przyznaje Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso, jest ich trzech: Olewnik, Skiba i Stół Polski. Niestety, niewiele jest miejsc, gdzie można kupić każdy z trzydziestu zarejestrowanych polskich produktów. Najczęściej tylko bezpośrednio u producentów. Nawet książę Karol, zwiedzając Polskę, wybrał się do maleńkiej wsi na Podlasiu, gdzie mógł posmakować pierekaczewnika (wielowarstwowego ciasta z mięsem, serem lub grzybami), tatarskiego specjału z unijnym certyfikatem.

31 polskich produktów z certyfikatem

Bryndza podhalańska Oscypek Miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich Miody: Półtorak, Dwójniak Trójniak Czwórniak Rogal świętomarciński Wielkopolski ser smażony Andruty kaliskie Olej rydzowy Pierekaczewnik Truskawka kaszubska Redykołka Wiśnia nadwiślańska Fasola korczyńska Miód kurpiowski Podkarpacki miód spadziowy Suska sechlońska Kiełbasa lisiecka Obwarzanek krakowski Śliwka szydłowska Jabłka łąckie Chleb prądnicki Kiełbasa jałowcowa Kiełbasa myśliwska Karp zatorski Miód drahimski Kołacz śląski Jabłka grójeckie Kabanos

Na 1000 zarejestrowanych unijnych produktów rekordzistami są Włosi - 231, potem Francuzi - 185 - i Niemcy - 185

Więcej o: