Według innej wersji - o śnieg zmieszany z miodem, mlekiem, winem i owocami. I maszynkę do domowego wytwarzania lodów, bo choć śnieg ucierany z miodem, bakaliami i wodą różaną jadali już starożytni Grecy, to Chińczycy 3 tys. lat przed naszą erą wymyślili, by naczynie ze słodkim deserem schładzać w lodzie rozkruszonym z solą.
W Europie modę na mrożone desery zawdzięczamy łakomstwu Katarzyny Medycejskiej, która sprowadziła ten smakołyk na dwór francuski, skąd rozprzestrzenił się po stołach innych królestw. Po wynalezieniu lodówek ze stołów wielmożów trafił on na stoły wszystkich. I na patyki, bo dziś lody na patyku są najpopularniejszą formą letnich mrożonych deserów.
Ostatnią kartę do historii lodów dodała gastronomia molekularna, proponując gorące lody, które topią się pod wpływem ochładzania, czyli w ustach. Kluczem tego triku jest substancja zwana metyklocelulozą. Ciekawą jej własnością jest to, że rozpuszcza się nieźle w zimnej wodzie i krzepnie podczas podgrzewania. Cała procedura jest prościutka: robimy purée z czego tylko przyjdzie nam do głowy - od kalafiora po śmietankę z ananasem, podgrzewamy w kąpieli wodnej, miksujemy z hydroksypropylometylocelulozą (E15), uważając, by nie pojawiło się zbyt wiele niepotrzebnych i szpecących danie pęcherzyków powietrza i chłodzimy w kąpieli lodowej - przez co najmniej godzinę, a jeśli da się do następnego dnia - tym lepiej. Tuż przed podaniem gotową masę nabieramy łyżką do lodów i... zanurzamy we wrzątku (małe porcje należy trzymać w kipieli przez ok. minutę, większe kulki gotują się nieco dłużej). Zestalone lody kładziemy na talerzu, dekorujemy i podajemy błyskawicznie - zanim nie ostygną i się nie rozpuszczą.
Ulubionym smakiem Polaków jest smak śmietankowy, zaraz za tym plasują się waniliowe, czekoladowe i truskawkowe. Nudno? Trochę nudno, ale smacznie. Kto woli ciekawie, niech sprawdzi, co jada się na świecie.
* Lody o smaku spaghetti z serem - sprzedawane w Meridzie w Wenezueli, w sklepie oferującym lody o ponad 900 aromatach. Znajdziecie tam również lody o smaku hamburgera wołowego, tuńczyka czy cebuli. Lodziarnia w Meridzie od 15 lat notowana jest w Księdze rekordów Guinnessa, bo niemal co roku zwiększa i tak już kosmiczny wybór oferowanych smaków.
* Taco Aisu, czyli ośmiornicowe - serwowane w Japonii, mają piękny, lodowo malinowy kolor
* Basashi Ice - końskie. Jeszcze jeden japoński wynalazek. To nie są lody dla konia, ale lody z końskiego mięsa w polewie waniliowej. Co kraj to obyczaj.
* Sałatkowe - lody truskawkowe z dodatkiem sałaty, plasterków pomidora, ogórków i papryki. Dla tych, którym się zdaje, że dodatek warzyw niweluje kalorie zawarte w potrawach.
* Jajecznicowe, oczywiście z bekonem. Specjalność The Fat Duck, mekki kuchni molekularnej, chłodzone ciekłym azotem na oczach gości.
* Rybne - można je kupić w Japonii i w Indiach.
* Pomidorowe o smaku chili. Albo chili o smaku pomidora - po trzeciej łyżeczce bez najmniejszej różnicy. Z Singapuru.
* Haggis, można zaczynać się bać - ten specjał szkockiej kuchni narodowej przyrządzany jest z owczych podrobów (wątroby, serca i płuc), wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, duszonych w owczym żołądku. Serwujący lody haggis w butiku Morelli w Harrod's Food Hall w Londynie zapewniają, że ich wyrób zawiera podroby "zmiksowane z lodami tak dokładnie, że nie poczujecie najmniejszych grudek". Lepiej?
* Czosnkowe - pojawiają się regularnie na festiwalu czosnku w Gilroy w Kalifornii. A "cool dracula" to czosnkowe z dodatkiem mięty. O ile czosnek ma prawdopodobnie chronić przed wampirami, to dodatek mięty jest tak intensywny, że grozi odparowaniem całej krwi bez udziału wampirów.
* Sex pistol - lodowa mieszanka absyntu i ziół: miłorzębu (ginkgo biloba) oraz guarany z dodatkiem l-argininy. Temu ostatniemu składnikowi zawdzięczają swoją nazwę - z l-argininy powstaje tlenek azotu, niezbędny dla sprawnej erekcji. Sprzedawane w lodziarni The Icecreamists w Londynie.
* O smaku bourbonu i płatków kukurydzianych, czyli sekretne śniadanko. Tak podejmują gości w San Francisco.
* Kandyzowany bekon to wynalazek Davida Leibowitza, czyli Amerykanina w Paryżu. Ten Kalifornijczyk prowadzi restauracje w stolicy Francji i wciska - jak widać - gdzie się da amerykańskie smaczki. Okazuje się, że da się też do lodów.
* Łososiowe. Porażka - łososie są pyszne i zdrowe, ale dalibóg, nie w lodach.
* Ciepłe. Ten wynalazek z czasów PRL-u sprzedawany niegdyś w szkolnych sklepikach bije na głowę najdziwniejsze pozycje. Gumowa pianka w waflowym kubeczku o smaku tektury. Często polana jeszcze lukrem i obsypana różnokolorowymi cukrowymi kuleczkami.
Tymczasem powróćmy do lodów tradycyjnych, czyli słodkich, mrożonych deserów na bazie śmietanki lub mleka i ich przeróżnych wariacji.
* Sorbet powstaje z zamrożonego purée owocowego z dodatkiem przypraw i aromatów. Nie zawiera mleka. Jest wielokrotnie miksowany po zamrożeniu, do uzyskania delikatnej, lekkiej struktury.
* Sherbet - prawie to samo co sorbet, acz z niewielkim dodatkiem mleka, dla nadania kremowej konsystencji. Maksymalna dopuszczalna zawartość tłuszczu to zaledwie 2 proc.
* Granita - jak sorbet, ale znacznie słabiej zmiksowany, z większymi drobinkami lodu. Chrupie w zębach, specjalność Sycylijczyków.
* Gelato - włoska odmiana lodów. Od klasycznych różni się... powietrzem. Gdy klasyczne lody mają w swojej objętości niemal 60 proc. "pustki", czyli pęcherzyków powietrza, gelato zawierają go zaledwie 20 proc., dzięki czemu są gęstsze i bardziej intensywne w smaku. Zmraża się je do nieco wyższej temperatury niż w przypadku klasycznych lodów, aby nie były zanadto twarde.
* Lodowy lizak - zamrożone purée owocowe, sok owocowy lub po prostu aromatyzowana woda z cukrem - na patyku.
* Klonowe toffi - wiosenny smakołyk popularny w obszarach, w których zbiera się sok klonowy do wyrobu syropu. Gotowany syrop klonowy, wylewa się na świeży śnieg, gdzie formuje ciągnącą się, toffipodobną masę.
* Halo-halo. Deser filipiński z kruszonego lodu, mleka, gotowanej fasoli i owoców.
* Lody smażone - zmraża się je do znacznie niższej temperatury niż normalnie, obtacza w jajeczku, panieruje i wrzuca na głęboki tłuszcz. Bardzo popularny deser na Dalekim Wschodzie i w Meksyku.
Wszystko, cokolwiek lubię, jest albo niemoralne, albo nielegalne, albo tuczące - mawiał Alexander Woollcott, dziennikarz amerykański. Lody co prawda mają mniej kalorii (200-280 kcal/100 g) niż czekolada (550 kcal/100 g). I mniej niż olej (884 kcal/100 g). Tylko pokażcie takiego, co duszkiem wypije 100 g oleju. Z trudem też da się zjeść "na raz" tabliczkę czekolady. A 100 g lodów? Te wchodzą całkiem niezauważenie. Dość powiedzieć, że jedna gałka ma ok. 50 g. A tak z ręką na sercu - kto się poczuł przejedzony, kiedy wylizał cztery kulki w wafelku?
Szykując lody domowym sposobem, nastolatek z Tanzanii Ernesto Mpemba, zauważył, że wrzący płyn zamarza szybciej niż płyn o temperaturze pokojowej! Fizycy do dziś poszukują wyjaśnienia tego zjawiska, nazywanego efektem Mpemby. Konkurencyjnych teorii jest co najmniej kilka. W praktyce efekt Mpemby widzimy zimą - kiedy to pękają zamarzające rury. Oczywiście z gorącą wodą - bo ta zamarza łatwiej!