Dzieci wciąż jedzą śmieci

Co było dziś na obiad w szkole? - to pytanie zadawane przez wielu rodziców na świecie. Tak się złożyło, że zadawałam je moim dzieciom i po tej, i po tamtej stronie oceanu. Wnioski? Polskie stołówki szkolne zmierzają w kierunku amerykańskich. Coraz więcej serwują dań z proszku, z kostki, z puszki, z podgrzewacza, coraz mniej prawdziwego jedzenia.

Kiedyś pomagałam wydawać "obiady" w stołówce w szkole, do której chodziły moje dzieci - rejonowej, publicznej, pod Waszyngtonem, który słynie z jednego z najlepszych w USA systemów nauczania. Nie było palników kuchenek, garnków, nikt nic nie kroił, nie doprawiał, nie siekał, nie obierał. Pracownicy kuchni od czasu do czasu coś wysypywali z worków albo puszek i bełtali. W aluminiowych brytfannach granulki zmieszane z wodą zamieniały się w wielkiej szafie-podgrzewarce w "smakowite" purée ziemniaczane. Pani obok wysypywała z wielkiej torby mrożoną zieloną fasolkę, inna odbezpieczała aluminiowe megapuchy z gotowym posiekanym indykiem w burym sosie. Powiedzą państwo, że tego u nas nie ma? Niestety, coraz częściej i nasze dzieci jedzą śmieci. I to pod okiem nauczycieli, dyrektorów, za cichą aprobatą rodziców w szkolnych stołówkach (choć ci powoli zaczynają się buntować).

W Polsce już 18 proc. uczniów zmaga się z nadwagą lub otyłością. Jak donosi WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), nasze jedenastolatki są najgrubsze w Europie. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2011 r. wynika, że na 52 skontrolowane szkoły aż jedna trzecia w ogóle nie miała stołówki! W 87 proc. szkół prowadzących sklepiki oraz 75 proc. posiadających automaty spożywcze oferowano śmieciowe jedzenie: czipsy, słodkie napoje gazowane, napoje energetyzujące. W niektórych miastach, np. w Warszawie (gdzie zamyka się stołówki i stawia na catering) czy Lublinie (rezygnacja z reaktywacji szkolnych stołówek) władze samorządowe mówią stołówkom szkolnym nie. Daje to oszczędności w budżecie, ale przecież obiad to główny posiłek w ciągu dnia, dla wielu uczniów jedyny ciepły! Badania pokazują, że nie tylko dzieci, ale także dorośli, którzy nie jedzą obiadów, częściej sięgają po słodycze i tłuste przekąski.

Gdyby zajrzeć do talerzy w szkolnych stołówkach, to - jak Ameryka długa i szeroka - znajdziemy tam: kiełbaski i wafle w słodkim syropie w stanie Waszyngton, cheeseburgery z bekonem w Kalifornii, naczosy z serem w Idaho, pizzę i smażonego kurczaka w Teksasie, stek z frytkami w Arkansas, kukurydziane hot dogi w Iowa, a w Karolinie Północnej - frytki i kanapki z wołowiną... Potężne lobby producentów mrożonych frytek i wołowiny od lat finansujące kampanie polityków nie próżnuje - pisałam jakiś czas temu w tekście "Dzieci jedzą śmieci" (tekst znajdziesz na Palcelizac.gazeta.pl). Nie łudźmy się, w Polskich stołówkach szkolnych też panuje moda na ułatwianie sobie życia i cięcie kosztów. Po co obierać ziemniaki? Można rozbełtać purée. Po co się męczyć z sosem? Można go zrobić z proszku. Pączki i drożdżówki na śniadanie? Dzieci zjedzą je chętnie. Batonik zamiast jabłka na deser, voila! Koncerny produkujące żywność przetworzoną ułatwiają stołówkom szkolnym życie. Wystarczy wejść do sklepu typu Makro, by znaleźć się w kostkowo-chemicznym raju. Zupy w proszku w wiadrach malarskich do wyboru, do koloru - pomidorowa, brokułowa, barszcz, rosół, żurek... Pełna gama sproszkowanych sosów w megaworkach - beszamel, grzybowy, do pieczeni, nawet zmumifikowany pomidorowy! Napoje sztuczne barwione i aromatyzowane z morzem cukru w megakoncentratach, mieszanki, susze, aromaty bulionów i wzmacniacze smaku. Wszystko tanie, szybkie i obrzydliwie chemiczne.

We wrześniu 2008 roku Parlament Europejski wezwał kraje członkowskie m.in. do włączenia w programy szkolne zajęć na temat zdrowego żywienia, zapewnienia zdrowych produktów w sklepikach szkolnych i automatach oraz co najmniej trzech godzin wf. tygodniowo. Dobry przykład szwedzki pokazuje, że zdrowe jedzenie w szkolnym sklepiku i stołówce, edukacja rodziców i dzieci, wspólne celebrowanie drugich śniadań owocuje spadkiem wskaźnika nadwagi wśród dzieci nawet o 7-10 proc. Dlatego apeluję, pytajmy dyrektorów szkół, ajentów stołówek i sklepików, co podają naszym dzieciom, czy szkolna kuchnia używa półproduktów i przemysłowej chemii żywnościowej. Prośmy, by menu szkolnej stołówki wisiało w widocznym dla rodziców miejscu. Domagajmy się, by w szkole było jak najmniej słodkich napojów gazowanych i słodyczy, a jak najwięcej wartościowego jedzenia. Przynajmniej nam, rodzicom, nie powinno być wszystko jedno.

Młodzi, odwagi! - nowa akcja społeczna "Gazety Wyborczej" i CEO. Jak zachęcić młodych Polaków do zdrowego odżywiania i aktywnego trybu życia? Oto jest pytanie! Odpowiedzi będziemy szukać w ramach nowej akcji społecznej "Młodzi, odwagi!", organizowanej przez "Gazetę Wyborczą" i Centrum Edukacji Obywatelskiej. Przez cały rok szkolny będziemy namawiać uczniów, nauczycieli i rodziców do walki o "nieśmieciowe" szkolne sklepiki, zdrowe drugie śniadanie, więcej sportu na co dzień. Przed nami cykl artykułów i warsztaty, dzięki którym dowiecie się, jak łatwo zmienić tryb życia na zdrowszy i że mądra dieta to nie tylko sałata na talerzu. Nauczycie się, jak z etykiet na produktach spożywczych dowiedzieć się, czy są "warte grzechu", czy nie, i jak dbać o linię. Zapraszamy szkoły do udziału w akcji. Więcej przeczytacie na: Wyborcza.pl/mlodziodwagi i Ceo.org.pl/odwagi , (tam też znajdziecie formularz zgłoszeniowy dla szkół). Parterem akcji "Młodzi, odwagi!" jest ENEA.

źródło: Okazje.info

Więcej o: