Przez żołądek do serca

Lista afrodyzjaków jest kuriozalnie długa. Właściwie, jak dobrze poszperać, znajdują się na niej niemal wszelkie jadalne rzeczy - no, może z wyjątkiem brukwi.

Niektórych, na przykład czosnku, w ogóle nie biorę pod uwagę. Skuteczny, czy nieskuteczny, nie życzę go sobie widzieć (czy raczej czuć) podczas walentynkowej kolacji. Język zebry i pokrewne kurioza dyskwalifikuję z uwagi na kwestie etyczne. Te, które swą reputację zawdzięczają, hm..., kształtom, również traktuję z rezerwą - bardziej podniecający wydaje mi się sam organ, niż dajmy na to - seler naciowy . A czy jakikolwiek macho życzyłby sobie, by jego anatomię porównywano do smętnego szparaga ?

Arbuz , według najnowszych doniesień, działa podobnie jak viagra. Cóż to jednak znaczy dobry PR! "Podobnie" nie znaczy "tak samo". Arbuz zawiera cytrulinę, która działa dobroczynnie na układ immunologiczny i krwionośny - podobnie jak viagra, rozszerza naczynia i poprawia przepływ krwi. Tyle tylko, że działa tak "w całym człowieku", a nie (jak viagra) w pewnym, ściśle określonym, jego fragmencie. Ach, i jeszcze jeden drobiazg - większość arbuzowej cytruliny mieści się w jego biało-zielonej, niejadalnej części.

Czekolada ma zdecydowanie dobrą "miłosną" reputację. Faktycznie, obecna w niej fenyloetyloamina poprawia nastrój i wprowadza w euforię, ale żeby osiągnąć jakikolwiek mierzalny efekt, osoba o wadze 65 kg powinna zjeść w ciągu dnia blisko 12,5 kg czekolady. Mam przeczucie, że po tej ilości raczej nie rzucę się w miłosny szał, prędzej w pęd ku łazience.

Trufle zawierają androstenol oraz androsteron, substancje nadające tym grzybom charakterystyczny zapach i wprawiające maciorki używane do poszukiwań rarytasu w miłosny szał. Nota bene z tego właśnie powodu oba składniki wchodzą w skład świńskich perfum o nazwie Boat Mate - spraju używanego przez farmerów podczas sztucznej inseminacji. Skoro działa na świnki, czemu nie miałoby działać na ludzi? Cóż, androsteron, wynik przemiany testosteronu jest męskim hormonem płciowym. Androstenol z kolei to świński hormon płciowy występujący u ludzi - a konkretnie u młodych mężczyzn - wyłącznie w okresie dojrzewania (złośliwe komentarze aż same się cisną na usta).

A skoro już przy zapachach jesteśmy Alan Hirsch z chicagowskiej Fundacji Badań nad Smakiem i Zapachem mierzył, jak zmienia się ukrwienie wagin i penisów mieszkańców Chicago poddawanych ekspozycji na najróżniejsze aromaty. Rozpoczął od lukrecji (w końcu cieszy się ona sławą silnego afrodyzjaku już od paru tysięcy lat). Co się okazało: wąchanie czarnych cukierków z korzeniem lukrecji wzmagało o 13 proc przepływ krwi przez badane penisy, ale... aromat pączków był trzykrotnie skuteczniejszy, a tarta dyniowa czy jabłkowa dawała skuteczność 40 proc. Zważywszy że zapach kobiecych perfum poprawiał męskie wyposażenie o ledwie 3 proc., mamy naukowy dowód na stare powiedzenie - przez żołądek do serca.

A jak trafić do kobiecych serc? Panie reagowały podnieceniem na bukiet zapachów słodko-ogórkowych. Niemniej już aromat wiśni znacznie obniżał przekrwienie wagin. Podobnie zresztą jak zapach mięsa z grilla i męskiej wody kolońskiej (sorry, chłopaki).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.