Od lat jestem fanem piłki nożnej, więc podczas krótkiego styczniowego pobytu w Hiszpanii, gdzie razem z Konradem Birkiem szukaliśmy nowych smaków i inspiracji kulinarnych, nie mogłem oprzeć się pokusie obejrzenia na żywo dwóch meczów ligi hiszpańskiej.
Po przylocie i zameldowaniu się w madryckim hotelu zachęceni słoneczną pogodą (której brak było w Warszawie) poszliśmy na spacer, odwiedzając przy okazji liczne bary tapas. To charakterystyczne dla Hiszpanii wyjątkowe miejsca, oferujące niezliczoną ilość różnego rodzaju przystawek przygotowanych z lokalnych produktów. Ich zaskakująca różnorodność wynika ze stylu bycia mieszkańców. Wyjście do baru jest dla nich spotkaniem, które celebrują, spędzając czas na niekończących się rozmowach przy zastawionym przekąskami stole. Restauracje, od których zaczęliśmy, były pełne gości, a na wolny stolik - i w środku, i na zewnątrz - trzeba było czekać (mimo zimy i chłodu ogródki przy restauracjach były czynne). Przy stolikach Hiszpanie powoli sączyli wino, jak my w Polsce popijamy herbatę. Gdy w końcu udało nam się dostać do stolika, na początek zamówiliśmy długo dojrzewającą szynkę (świńskie nogi wiszą prawie w każdym barze), smażone zielone papryczki i kalmary. Muszę przyznać, że już przed tradycyjną sjestą udało się nam poznać hiszpańską kulturę jedzenia i picia wina.
Wieczór w Madrycie zapowiadał się bardzo ciekawie - na zaproszenie Jerzego Dudka poszliśmy do baskijskiej restauracji Asador Donostiarra, popularnego miejsca spotkań piłkarzy Realu Madryt, przedstawicieli międzynarodowego show-biznesu i polityków. Nie zdziwiliśmy się więc, gdy zobaczyliśmy jej wystrój - na ścianach wisiały setki zdjęć z restauracji, na których dumnie prezentowali się celebryci. Piłkarze Realu Cristiano Ronaldo, David Beckham, Kaka, aktor Tom Cruise, słynny tenor Placido Domingo, piosenkarz Julio Iglesias i były prezydent USA Bill Clinton to tylko niektórzy znani goście restauracji. Wspominając nie tak dawne czasy, kiedy byłem kucharzem polskiej reprezentacji piłkarskiej, a Jerzy Dudek był w swojej najwyższej formie, zajadaliśmy się pysznymi smażonymi papryczkami, podsuszanymi wędlinami, serami i owocami morza. Zwieńczeniem kolacji była soczysta i krucha wołowina, która lekko opieczona i pokrojona w plastry trafiła na stół razem z bardzo rozgrzanymi talerzami, które należało posmarować kawałkiem tłuszczu i samemu usmażyć na nim mięso wedle własnych upodobań.
W sobotę pojechaliśmy w odwiedziny do przyjaciół w okolice Walencji. Podróż (w porównaniu z usługami oferowanymi przez PKP) była przyjemnością - szybkim pociągiem AVE pokonanie 450-km trasy zajęło zaledwie półtorej godziny. Do miasteczka Jávea dojechaliśmy już samochodem, a droga prowadziła wśród winnic i plantacji mandarynek, które zrobiły na nas duże wrażenie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, oczywiście nie mogliśmy się oprzeć pokusie odwiedzenia kilku lokalnych restauracji, w których rozkoszowaliśmy się kolejnymi przekąskami przygotowanymi na bazie ryb i szynki iberyjskiej, papryczkami piquillo faszerowanymi kozim serem, kozim serem na grzankach z konfiturą z czerwonej cebuli i czerwonego wina, sardynkami marynowanymi w oliwie i czosnku...
Większość hiszpańskich restauracji serwuje tzw. men del d~a, obiad składający się z dwóch dań do wyboru, deseru i napojów. Jednak restauratorzy, widząc przyjezdnych, przeważnie częstują ich wszystkim, co mają, i trudno jest powiedzieć "nie" tym wszystkim smakom i zapachom. Szczególnie nam - zawodowym kucharzom - skoro przyjechaliśmy do Hiszpanii szukać nowych kulinarnych doświadczeń! Skosztowaliśmy więc też smażonej, paprykowej kiełbasy chorizo, ryb i owoców morza, tortilli z pomidorami - prawie wszystkie te przekąski serwowane były na chrupiących grzankach. A terrina z gęsich wątróbek... Co za wspomnienia.
Tapas bar EsTapaTi w Jávea był zachwycający i czas płynął w nim tak beztrosko, że przegapiliśmy ostatni pociąg do Madrytu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - korzystając z okazji, poszliśmy na kolejny mecz - lokalna Valencia grała z Malagą (gospodarze, nie bez trudności, wygrali 4:3). Co można robić po meczu, który skończył się przed północą? Wpadliśmy na chwilę do kolejnego baru na aromatyczne oliwki, krewetki marynowane w oliwie oraz czosnku i oczywiście wszędobylską szynkę. Spróbowaliśmy też pulpo a la Gallega - ugotowanej, pokrojonej w plastry ośmiornicy, podanej z solą morską i papryką - oraz muli w białym winie. Kibice (mimo soboty) trochę mnie zaskoczyli - szybko się rozeszli do domów, nie było śpiewów itp. Zastanawialiśmy się, gdzie podział się słynny hiszpański temperament. Tymczasem nastała niedziela
Po powrocie do Madrytu jedną z głównych atrakcji było dla nas odwiedzenie bazaru Mercado de San Miguel. Już przy wejściu piętrzyły się suto zastawione, przyciągające wzrok stoły z warzywami, owocami, rybami i owocami morza. W głębi bazaru czekał nas prawdziwy raj dla smakoszy - kilkadziesiąt barów pod jednym dachem, gdzie spróbować można było wszystkiego, co oferował bazar, od marynowanych oliwek i sardynek, poprzez świeże ostrygi i krewetki, a kończąc na plastrach smażonej wołowiny podanej na chrupiącej grzance. Niesamowita kultura jedzenia i atmosfera panująca na bazarze skutecznie rozbudziły nasze apetyty. Całe szczęście już wcześniej mieliśmy zarezerwowany stolik w Marisqueria Ribeira Do Mino, kolejnej modnej i zatłoczonej restauracji serwującej ryby i owoce morza. Zaczęliśmy od zupy rybnej, a resztę czasu spędziliśmy na zmniejszaniu objętości wielkich talerzy, na których podano nam kraby, homary, krewetki i langustynki. Pracochłonne zajęcie, ale z przyjemnością poświęciliśmy mu nasz czas.
Wieczorem przyszła pora na miejsce, gdzie łączą się piłkarskie drogi kibiców z całego świata, czyli Estadio Santiago Bernabeu. Rozegrany mecz Realu Madryt z Realem Mallorca, wygrany przez gospodarzy 1:0, był tylko jedną z atrakcji wieczoru. Po meczu udało nam się kolejny raz spotkać z Jerzym Dudkiem. Nie obyło się bez wspólnych zdjęć w klubowej kawiarni oraz pamiątkowych autografów na koszulkach "Królewskich". Zgodnie z nową tradycją, która narodziła się poprzedniego dnia, również ten wieczór po meczu uczczony został kolacją w restauracji.
Tym razem była to La Cabana Argentina, czyli lokal specjalizujący się w przygotowywaniu wyjątkowych w smaku argentyńskich mięs. Wszystkie dania przygotowywane były na wyeksponowanym grillu, dzięki czemu można było śledzić pracę kucharza i zasygnalizować mu odpowiadający nam stopień wysmażenia mięsa. Było cudownie, naprawdę smacznie, niebo w gębie Polecam kupowanie wołowiny sezonowanej, której mięso jest bardziej kruche. Oczywiście, jeśli za mocno jej nie usmażymy.
W poniedziałek przed wylotem do Warszawy postanowiliśmy raz jeszcze spróbować hiszpańskich smaków. Tym razem padło na asturiańską restaurację Carlos Tartiere, gdzie zamówiliśmy niesamowitą zupę z białej fasoli z homarem i małżami oraz sidrę, czyli napój w rodzaju jabłecznika podawany w bardzo efektowny sposób. Kelner, patrząc w dal i trzymając butelkę nad głową, nalewał sidrę do gobletu trzymanego na wysokości bioder. Napój nalany z wysokości około metra jest lekko gazowany i można go wypić bezpośrednio po nalaniu. Sidrę pija się w szerokich i wysokich szklankach, wypełniając około jednej trzeciej ich objętości.
Po ostatnim posiłku i dawce hiszpańskiego słońca nadszedł czas na powrót do Warszawy. A tu, no cóż - śnieg, chlapa i przeszywające zimno. Na szczęście kilkudniowy pobyt w Hiszpanii będący połączeniem słonecznej pogody ze świeżymi, dostępnymi na co dzień produktami, pomógł mi doładować akumulatory i zainspirował do dalszej pracy
Składniki dla 4 osób:
200 g ciecierzycy ugotowanej lub z puszki
100 g chudego boczku pokrojonego w paseczki
100 g kiełbasy chorizo
2 cebule dymki ze szczypiorem posiekane w plasterki
2 pokrojone w kostkę ziemniaki
100 g pomidorów pelati
1 litr bulionu
1 marchewka pokrojona w paseczki
3 ząbki czosnku w plastry
1 pokrojona w kostkę czerwona papryka
4 łyżki kwaśnej śmietany
1 łyżka posiekanej pietruszki
4 łyżki oliwy z oliwek
Przyprawy do smaku: sól, czarny pieprz, liść laurowy, szafran, pikantna czerwona papryka
Sposób przygotowania:
Na rozgrzanej oliwie z oliwek podsmażyć cebulę, boczek, pokrojone w półplastry chorizo, marchewkę, paprykę oraz czosnek. Następnie wrzucić wszystko razem z ugotowaną ciecierzycą do gotującego się bulionu z ziemniakami. Gdy ziemniaki będą miękkie, dodać pomidory ze szczypiorem, a następnie doprawić zupę do smaku. Aromatyczną zupę podawać z łyżką kwaśnej śmietany i świeżo siekaną pietruszką.