Kawa rozpuszczalna - królowa biurowa

Kawa w ziarnach. Aromatyczna, pyszna, świeża. Po prostu klasyka gatunku. Tylko kto ma czas i możliwości, by zemleć ją w młynku, najlepiej żarnowym, a potem parzyć z czułością? Zwłaszcza gdy pierwszą, senną połowę dnia spędza się w pracy?

Dla kompletnie zakręconych i zabieganych wymyślono więc królową biurową, czyli kawę rozpuszczalną. Błyskawiczną, wygodną, niewymagającą ekspresu. Czystą lub z dodatkami: cappuccino, latte, kawy ze śmietanką. Zalewa się ją po prostu wrzątkiem i już. Tylko czy granulki, proszek lub kryształki mają jeszcze coś wspólnego z prawdziwą kawą?

Mody na kawę przychodzą i odchodzą. Za Gomułki pijało się zbożową kawę Inkę albo Turek. Za Gierka - jak rzucili - Kenię lub Meksyk. Za Jaruzelskiego polowaliśmy na café Marago. W latach 90. przyszła moda na kawę rozpuszczalną, która dziś rządzi na rynku. Statystyczny Polak zaparza sobie rocznie ponad 3 kilogramy kawy, głównie rozpuszczalnej. Tyle że dla prawdziwych kawoszy to nie kawa, ale gatunek pośledni, bo ile aromatu i smaku zostaje w ziarnach poddanych nawet kilkunastu procesom przemysłowym?

Królową biurową produkuje się dwoma sposobami: suszeniem przez wymrażanie albo suszeniem przez rozpryskiwanie. Niezależnie od metody najpierw ziarno się praży, potem miele i parzy w gigantycznych zbiornikach, otrzymując skoncentrowany wywar - kawa rozpuszczalna de facto jest więc już raz parzona w wielkiej fabryce. Następnie fusy się wyławia, a pozostałą ciecz odparowuje metodą liofilizacji, czyli suszenia przez wymrażanie w minus 40 stopniach. W tak niskiej temperaturze cząsteczki wody tworzą kryształki lodu, które potem są usuwane z zamrożonych granulek. Podczas osuszania rozpryskowego koncentrat kawowy wraz z gorącym powietrzem jest rozpryskiwany w wysokiej kolumnie. Pod wpływem gorąca woda wyparowuje, pozostaje tylko sucha sproszkowana kawa. Uff.

Świeżo zmielona kawa pachnie tak, że nawet niekawosze przepadają za jej zapachem, kawa rozpuszczalna nie pachnie prawie wcale. Tymczasem magiczna moc kawy tkwi w jej aromacie. W ziarnach kawy występuje aż 700 różnych olejków zapachowych. Jej zapach działa na nas mocniej niż smak. Zresztą za to, że coś jest pyszne, w dużej mierze odpowiada właśnie aromat. Piękny, głęboki zapach mają tylko zdrowe ziarna kawy. Powinny być błyszczące, niepopękane, z wyraźnym śladem tłustych olejków kawowych na skorupce. Po rozgryzieniu te najlepsze powinny być mocne w smaku chrupiące, a nie gumowate. Niestety, aromat kawy jest bardzo ulotny.

Kofeiny - czyli substancji pobudzającej układ oddechowy, stymulującej krążenie i obniżającej napięcie mięśni też w kawie rozpuszczalnej niewiele. Szklanka kawy parzonej w sposób tradycyjny (tzw. plujki) ma 120 mg kofeiny, espresso - 90 mg, kawa rozpuszczalna tylko 75, w zasadzie niewiele więcej od herbaty, która w szklance ma średnio 50 mg kofeiny, a zaparzona z dużą mocą - w zasadzie tyle samo.

Kolejna rzecz: przeciwutleniacze. W świetle najnowszych badań codzienne picie 3-4 filiżanek kawy zmniejsza ryzyko śmierci z powodów krążeniowych o przeszło jedną trzecią! Dlaczego? Bo mała czarna zawiera mnóstwo substancji przeciwzapalnych i przeciwutleniających, które chronią nasze naczynia krwionośne przed miażdżycą, a organizm przed starzeniem. Dr Katarzyna Zawada z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego podczas Festiwalu Nauki przeprowadziła eksperyment, który pokazał, ile przeciwutleniaczy ma kawa różnych gatunków, różnie zaparzona. Efekt? Oprócz tego, iż robusta jest lepszym źródłem przeciwutleniaczy niż arabika, najsilniejszy wpływ na poziom przeciwutleniaczy w naparze kawy miał sposób jej przyrządzenia. Najwyższe stężenie tych związków miała kawa z ekspresu ciśnieniowego, mniej zalewana wodą klasyczna plujka, najuboższa w nie była kawa rozpuszczalna. Do tego, jeśli sięgnąć po kawy rozpuszczalne pakowane w saszetkach, smakowe, typu trzy w jednym (kawa, cukier, śmietanka w proszku), okazuje się, że więcej w nich chemicznych dodatków niż prawdziwej kawy: morze cukru, kawa zbożowa, niezdrowy utwardzany tłuszcz roślinny, mleko w proszku, zagęstniki, fosforany utrudniające wchłanianie wapnia i tysiące innych kompletnie pustych składników. Jeden z największych producentów kawy w saszetkach dodaje do swojego cappuccino zaledwie 3 proc. kawy. Na 100 łyżeczek tej "kawy" zaledwie trzy są prawdziwe. Inny sypie sproszkowaną cykorię i każe sobie płacić za nią równie drogo jak za kawę rozpuszczalną. Dlatego stojąc przed półką w sklepie, warto, po pierwsze, sprawdzić, ile jest kawy w kawie, czyli przeczytać jej skład. Po drugie, zerknąć na cenę za kilogram, bo może okazać się, że sproszkowane zboże czy cykoria, które wrzucamy do koszyka, są naprawdę w cenie złota.

Przede wszystkim zaś kupujmy kawę w ziarnach. Mielmy ją w domu tuż przed parzeniem, a jeśli wybieramy kawę rozpuszczalną, kupujmy tę w kryształkach, a nie w granulkach czy proszku. Suszenie przez wymrażanie bowiem mniej niszczy smak i zapach kawy niż suszenie gorącym powietrzem.

Więcej o: